piątek, 12 sierpnia 2011

... a właściwie Republika Polsko-Morawska

Pierwszego dnia, gdy poszłam na Uniwersytet im. Palackiego w Ołomuńcu, aby zaznajomić się z Panią Profesor i w ogóle zrozumieć, na czym to wszystko ma polegać, po moim pierwszym zdaniu, zaczynającym się od "Przyleciałam do Czech w sobotę...", Pani Profesor przerwała mi i powiedziała: "Pani przyleciała do Brna, a więc na Morawę, a nie do Czech." Dopiero wtedy zaczęłam powoli zaczynać budować jakąkolwiek świadomość, co do kraju, w którym mam zamiar spędzić kolejne cztery lata i nosić tytuł doktora wystawiony przez tutejszy - morawski - uniwersytet.
Jakiś czas później poszłam ze Zdenką, jedną z czeskich koleżanek na piwo i dowiedziałam się, że czeski, jakim posługują się Morawianie znacznie różni się od czeskiego mieszkańców Bohemii (zachodnich Czech), a zwłaszcza od czeskiego "tych wstrętnych prażan". Co więcej, Zdenka poinformowała mnie również o tym, że w tym niewielkim, dziesięciomilionowym kraju istnieje jeszcze trzeci region - Śląsk z Ostrawą, gdzie mieszkańcy posługują się jeszcze innym dialektem i jednym z drugimi nie jest się wcale łatwo między sobą porozumieć.
Zwątpiłam wtedy, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni w to, czy kiedykolwiek nauczę się tego, pozornie prostego, a jednak przy bliższym przyjrzeniu się niezmiernie podchwytliwego języka, w którym nad prawie każdą samogłoską widnieje krążek, haczyk lub kreseczka i nie wolno ich opuszczać ani w pisowni, ani w wymowie.
Potem dowiedziałam się jeszcze, że oprócz trzech dialektów (nie licząc rozmaitych pomniejszych), język czeski dzieli się również na spisovną češtinę oraz nespisovną češtinę, a więc na odmianę oficjalną i mówioną języka, które potrafią różnić się od siebie niczym dzień i noc.
Pewnie porzuciłabym po tym wszystkim naukę języka naszych południowych sąsiadów i zdała się na tzw. język ogólnosłowiański i na domniemane podobieństwo między polskim a czeskim, gdyby nie to, że poinformowano mnie o czekającym mnie w ramach studiów doktoranckich egzaminie na wysokich poziomie. Przywróciło to moje chęci na tyle, że pierwsze 10 lekcji książki "Czech. Step by step" mam już za sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz