Widoki ze statku są urocze i dzikie, a po drodze można również wysiąść przy jakiejś bardziej zacisznej plaży, niż ta masowa znajdująca się najbliżej przystanku tramwajowego.
Od przystani statku wciąż czeka nas krótka wspinaczka do zamku, który można zwiedzać lub po prostu pospacerować po nim, a także uraczyć się kukurydzą czy camembertem z grilla i zakupić sobie butelkę wina w tamtejszej winiarni.
Z powrotem dla odmiany można przejść się ośmiokilometrową leśną trasą wzdłuż brzegu zalewu lub nawet przejechać się nią rowerem (dość stromo, więc jest to raczej opcja dla osób zaprawionych w manewrowaniu dwoma kołami). Leśny trakt przechodzi potem w zaciszną uliczkę, wzdłuż której ciągną się urocze domki letniskowe. Aż trudno uwierzyć, że wciąż jesteśmy w mieście. Jeśli któregoś dnia będę miała dość funduszy, aby zakupić sobie nieruchomość w Brnie, bez wątpienia będzie to właśnie uroczy drewniany domek na brzegu zalewu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz