czwartek, 22 września 2011

Nad wodą w Brnie

Choć to lato nie należało w Czechach do zbyt gorących. Trafiło się kilka takich dni, że marzyłam o tym, aby jednak być w Hiszpanii na plaży, a nie w samym centrum industrialnego Brna. Za przykładem miejscowych postanowiłam poudawać, że wakacje w mieście nie są wcale gorsze od wylegiwania się na Costa del Sol. Wsiadłam w tramwaj numer 1 na Mendlovym náměstí i udałam się nad zalew (do przystanku Přehrada).
Trasa od przystanku do zalewu w gorące dni jest pełna rodzin z pompowanymi materacami i w strojach prawie plażowych, budek z langoszami, piwem, grillowaną kiełbasą i wszystkiego tego, co kojarzy się z urlopem. Złotego piasku tu raczej nie zobaczymy i trzeba się zadowolić trawą oraz wodą o klasie czystości 25, dlatego też raczej polecam wybranie się na spacer wokół zalewu lub przepłynięcie się statkiem do zamku Veveří. 
Widoki ze statku są urocze i dzikie, a po drodze można również wysiąść przy jakiejś bardziej zacisznej plaży, niż ta masowa znajdująca się najbliżej przystanku tramwajowego.
Od przystani statku wciąż czeka nas krótka wspinaczka do zamku, który można zwiedzać lub po prostu pospacerować po nim, a także uraczyć się kukurydzą czy camembertem z grilla i zakupić sobie butelkę wina w tamtejszej winiarni.
Z powrotem dla odmiany można przejść się ośmiokilometrową leśną trasą wzdłuż brzegu zalewu lub nawet przejechać się nią rowerem (dość stromo, więc jest to raczej opcja dla osób zaprawionych w manewrowaniu dwoma kołami). Leśny trakt przechodzi potem w zaciszną uliczkę, wzdłuż której ciągną się urocze domki letniskowe. Aż trudno uwierzyć, że wciąż jesteśmy w mieście. Jeśli któregoś dnia będę miała dość funduszy, aby zakupić sobie nieruchomość w Brnie, bez wątpienia będzie to właśnie uroczy drewniany domek na brzegu zalewu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz