 |
Zamek oraz rynek mikulowski |
 |
Mikulowskie ruinki |
Jak już wspominałam w poprzednich postach, piękniejsze lato w tym roku
mamy w październiku niż w lipcu. Niestety wakacje się skończyły i
jedyne, co nam pozostaje, to weekendowe wypady po okolicach Brna. Aż do
przyszłego roku trzeba zapomnieć o ciepłych krajach i odkrywać Morawę.
Aby poczuć południową bryzę na twarzy oraz nacieszyć oczy porośniętymi
winoroślami wzgórzami oraz nabrzmiałymi kiściami zwisającymi z
oplatających domy krzewów, należy wybrać się na najbardziej południowe
krańce Morawy Południowej, pod samą granicę austryjacką. Stolicą morawskich win jest Mikulow (Mikulov), który słynie ze swojego
stosunkowo łagodnego klimatu, sprzyjającego hodowli winnej latorośli.
Jest to miasteczko maleńkie, ale bardzo interesujące i urokliwe. Warto
zwiedzić tam zadbany ryneczek, na którym w tą słoneczną niedzielę można
było napić się kawy w jednej z kilku kawiarni lub spróbować jednego z
wielu lokalnych win, na przykład czerwonego Modrego Portugala lub
białego
Veltlinskégo
Zelenégo. Nieopodal ryneczku znajduje się również zamek górujący nas
miastem, a także romantyczne ruinki. Na zamku zobaczyć można zadziwiającą
oraz dość właściwie obsceniczną rzeźbę Jaroslava Róny, która mnie
osobiści kojarzyła się z równie szokującymi dziełami innego Czecha,
Davida Černego
(np. z czarnymi dziećmi wspinającymi się po wieży telewizyjnej w Pradze). Na wytrwałych piechurów i pielgrzymów czeka także wspinaczka na Svatý kopeček.
 |
Rzeźba Jaroslava Róny - tył |
 |
Jedna z rzeźb Davida Černego |
 |
front pałacu w Lednicy |
 |
Minaret w Lednicy |
Spacer po wąskich uliczkach Mikulowa raczej nie zajmie nam więcej niż dwie godziny, dlatego warto się przy okazji wybrać do kompleksu pałacowego wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO w Lednicy, oddalonych o zaledwie 16 km. Swoim stylem kojarzy się on nieco z zabytkami, jakie spotkać można np. w południowej Francji i otoczony jest dwustuhektarowym parkiem, poprzecinanym rzeczułkami i zalewami. Jakby komuś było mało tych południowych inspiracji, w oddali między drzewami majaczy minaret, ponoć najwyższy w krajach niemuzułmańskich. Na terenie ogrodu pałacowego, można również za opłatą 60 koron (40 dla studentów), wejść do palmiarni i poczuć na twarzy "uderzenie gorącą mokrą szmatą", czyli namiastkę klimatu tropikalnego.
Oprócz tych egzotycznych akcentów, w jednej z restauracji odnalazłam również akcent polski, a mianowicie menu w języku Mickiewicza i Kochanowskiego. Trzeba przyznać, że nie zdarza się to często poza granicami naszego kraju.